Minął tydzień. Harry wciąż był chory.
Lekarz powiedział, że to rak jelita grubego. Nikt się tego nie spodziewał. Myśleli, że rak już dawno został wyleczony, ale najwyraźniej tak się nie stało.
Lekarz spędził trochę czasu z Mary, tłumacząc jej różne stadia raka.
- W najwcześniejszym etapie, który nazywamy stadium zero, rak ograniczony jest do wewnętrznej błony śluzowej okrężnicy. Gdy rak rozwija się, przerasta przez okrężnicę i rozszerza się do pobliskich struktur. Najbardziej zaawansowane stadium raka okrężnicy, stadium czwarte, charakteryzuje się tym, że rozprzestrzenia się on na inne części ciała, takie jak wątroba, czy płuca.
- W porządku. – w głosie Mary słychać wahanie. - Ale co to wszystko oznacza?
- Pan Styles jest już w stadium czwartym. Nie możemy nic zrobić, żeby mu pomóc.
Mary zakryła twarz dłońmi.
- Nie, wy musicie coś zrobić. On nie może umrzeć!
Lekarz westchnął.
- Naprawdę mi przykro. Wiem, że to dla ciebie trudne. Idę teraz sprawdzić dokumentację pana Stylesa i zobaczyć, czy możemy zadzwonić do jego rodziny, zgoda? Poproszę pielęgniarkę, żeby zabrała cię do niego.
Mary nie mogła nawet kiwnąć głową. Głos w jej głowie powtarzał: on umrze. Poznanie go to najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek mi się w życiu przytrafiła, a teraz miał umrzeć. Naprawdę nienawidziła tego głosu.
Tak jak obiecał lekarz, przyszła pielęgniarka i łagodnie zaprowadziła Mary do sali Harry’ego. Powiedziała, że może dać im jedynie 10 minut, ponieważ Harry był bardzo chory i musiał odpoczywać.
- Dobrze. – odpowiedziała Mary.
Harry leżał na szpitalnym łóżku, blady. Jego zazwyczaj różowe, pełne usta były bezbarwne i spierzchnięte. Zamiast okularów, lekarze owinęli jego głowę szmatką, która zakrywała oczy. Jego włosy były skołtunionym bałaganem.
- Mary Lou? – zgadł, łamiącym się głosem. Zapłakała mocniej. – Nie płacz.
Stłumiła hałas w sobie i usiadła w nogach jego łóżka, kładąc dłonie na jego kończynach. Drgnął na ten nagły kontakt, ale nie odsunęła swoich rąk.
- Przepraszam. – wydusiła, a słone łzy spływały po jej twarzy.
- Nie przepraszaj. – uśmiechnął się słabo. – To nie twoja wina.
- Jak się czujesz? – zapytała, wycierając wilgoć ze swojej twarzy.
- Do bani. – wymamrotał. – Chociaż myślę, że to normalne. Przecież i tak u…
- Nie mów tego.
- Dlaczego nie? Wiesz…
- Nie mów tego, do cholery!
Harry zamilkł na jej słowa, a Mary zauważyła sposób w jaki jego klatka piersiowa gwałtownie unosiła się i opadała, jak jego dłonie zaciśnięte były po bokach na pościeli i jak bezlitosny był odgłos wydawany przez monitor pracy serca. To wszystko przypomniało jej, że Harry miał umrzeć.
Pielęgniarka weszła do środka i uśmiechnęła się smutno do Mary. Posłała Harry’emu ostatnie chwiejne spojrzenie, zanim poszła do domu, żeby płakać jeszcze bardziej.
Lekarz powiedział, że to rak jelita grubego. Nikt się tego nie spodziewał. Myśleli, że rak już dawno został wyleczony, ale najwyraźniej tak się nie stało.
Lekarz spędził trochę czasu z Mary, tłumacząc jej różne stadia raka.
- W najwcześniejszym etapie, który nazywamy stadium zero, rak ograniczony jest do wewnętrznej błony śluzowej okrężnicy. Gdy rak rozwija się, przerasta przez okrężnicę i rozszerza się do pobliskich struktur. Najbardziej zaawansowane stadium raka okrężnicy, stadium czwarte, charakteryzuje się tym, że rozprzestrzenia się on na inne części ciała, takie jak wątroba, czy płuca.
- W porządku. – w głosie Mary słychać wahanie. - Ale co to wszystko oznacza?
- Pan Styles jest już w stadium czwartym. Nie możemy nic zrobić, żeby mu pomóc.
Mary zakryła twarz dłońmi.
- Nie, wy musicie coś zrobić. On nie może umrzeć!
Lekarz westchnął.
- Naprawdę mi przykro. Wiem, że to dla ciebie trudne. Idę teraz sprawdzić dokumentację pana Stylesa i zobaczyć, czy możemy zadzwonić do jego rodziny, zgoda? Poproszę pielęgniarkę, żeby zabrała cię do niego.
Mary nie mogła nawet kiwnąć głową. Głos w jej głowie powtarzał: on umrze. Poznanie go to najlepsza rzecz, jaka kiedykolwiek mi się w życiu przytrafiła, a teraz miał umrzeć. Naprawdę nienawidziła tego głosu.
Tak jak obiecał lekarz, przyszła pielęgniarka i łagodnie zaprowadziła Mary do sali Harry’ego. Powiedziała, że może dać im jedynie 10 minut, ponieważ Harry był bardzo chory i musiał odpoczywać.
- Dobrze. – odpowiedziała Mary.
Harry leżał na szpitalnym łóżku, blady. Jego zazwyczaj różowe, pełne usta były bezbarwne i spierzchnięte. Zamiast okularów, lekarze owinęli jego głowę szmatką, która zakrywała oczy. Jego włosy były skołtunionym bałaganem.
- Mary Lou? – zgadł, łamiącym się głosem. Zapłakała mocniej. – Nie płacz.
Stłumiła hałas w sobie i usiadła w nogach jego łóżka, kładąc dłonie na jego kończynach. Drgnął na ten nagły kontakt, ale nie odsunęła swoich rąk.
- Przepraszam. – wydusiła, a słone łzy spływały po jej twarzy.
- Nie przepraszaj. – uśmiechnął się słabo. – To nie twoja wina.
- Jak się czujesz? – zapytała, wycierając wilgoć ze swojej twarzy.
- Do bani. – wymamrotał. – Chociaż myślę, że to normalne. Przecież i tak u…
- Nie mów tego.
- Dlaczego nie? Wiesz…
- Nie mów tego, do cholery!
Harry zamilkł na jej słowa, a Mary zauważyła sposób w jaki jego klatka piersiowa gwałtownie unosiła się i opadała, jak jego dłonie zaciśnięte były po bokach na pościeli i jak bezlitosny był odgłos wydawany przez monitor pracy serca. To wszystko przypomniało jej, że Harry miał umrzeć.
Pielęgniarka weszła do środka i uśmiechnęła się smutno do Mary. Posłała Harry’emu ostatnie chwiejne spojrzenie, zanim poszła do domu, żeby płakać jeszcze bardziej.
boze placze przez ciebie to jest piekne chodziaz to tylko ff ale kocham jej
OdpowiedzUsuńProszę żeby Harry nie umarł!! Płaczę :'( kocham to ff <3
OdpowiedzUsuńDziękuje że je dla nas tłumaczysz! :)
Czekam na next
@Minkaaa6
OMG! On nie może umrzeć!!! In nie może mi tego zrobić!!!! Co będzie dalej??? Przeżyje???
OdpowiedzUsuńOMG! Niech on nie umiera proszeeee! popłakałam się przy tym rozdziale :'( czekam na następny :*
OdpowiedzUsuńNIEEEEEEEEE
OdpowiedzUsuńOn nie ma prawa umrzeć! Ryczę =(
OdpowiedzUsuńi znów wróciłam
OdpowiedzUsuńJa do cholery nie chcę płakać
O boze, Harry i rak to straszne. Placze jak glupia, choc szczerze wierze, ze Hazz wydobrzeje, moze nawet wroci mu wzrok, to byloby piekne. Dziekuje xx
OdpowiedzUsuńNie mogę się pozbierać....
OdpowiedzUsuńDaj cie mi moment
.
.
.
.
Tak mocno płaczę, nie daję rady wytrzymać z tym psychicznie, po prostu to nie może się tak skończyć!
Oni się kochają a on umrze, nie, nie umrze, on nie może umrzeć.
Jezu! Zaraz się rozpadnę, zbyt głęboko to przeżywam. <3
Kocham Cię skarbie i dziękuję <3
@mysweetloouis