Siostra Harry’ego ostatecznie przyleciała do Manchesteru. Jednak nie zobaczyła się z nim. Takie było żądanie Harry’ego.
- Nie chcę jej widzieć. – wychrypiał. – Zostawiła mnie.
I Mary nie próbowała mu tego wyperswadować, ponieważ, cóż.... to naprawdę nie była jej rola, żeby to robić. Co wcale nie pomagało jej aktualnej sytuacji, biorąc pod uwagę to, że ona widziała Harry’ego każdego dnia, a Gemma, jego siostra mogła go jedynie zobaczyć przez małe okienko w drzwiach. Często posyłała Mary groźne spojrzenia, jednak nie odzywała się do niej ani słowem, jakby myślała: kim ty kurwa jesteś i dlaczego widujesz się z moim bratem?
Mary nie mogła nawet zmusić się do fałszywego uśmiechu. Już nie. Harry był… rozbity. Jego zwykle zdrowe, stonowane ciało stało się kościste. Jego delikatnie opalona skóra zrobiła się blada. Jego pełne, czerwone usta popękały i przybrały taki sam kolor jak jego skóra. I przede wszystkim jego włosy zaczęły wypadać garściami.
Jednak nie potrafiła przestać go kochać. Przez cały ten czas nie mogła ugasić uczucia, które do niego żywiła. To jest miłość, pomyślała. Kiedy kochasz kogoś, nawet kiedy ten ktoś sprawia, że jesteś smutny. I to właśnie robił Harry, powodował, że była niezaprzeczalnie smutna. I tak naprawdę nie była to nawet jego wina. Niemniej jednak wciąż to robił.
- Harry? – zapytała Mary delikatnym głosem. – Wiesz, że cię kocham?
- Wiem. – próbował się uśmiechnąć, ale jego wargi ledwie zakrzywiły się do góry. Jednak liczyła się sama myśl, że próbował.
- Kocham cię. – powiedział, co wywołało u niego napad kaszlu. Mary sięgnęła po szklankę wody, stojącą przy jego łóżku i przypadkowo ją przewróciła, kiedy z ust Harry’ego zaczęła wypływać krew.
Pielęgniarki przybiegły natychmiast i odepchnęły Mary, zanim zdążyła nawet mrugnąć.
~~
Tydzień po wypadku z krwią, Mary odwiedziła Harry’ego ponownie. Miała nadzieję, że poczuł się lepiej.
Kiedy weszła do jego sali, ogarnęła ją śmiertelna cisza, która sprawiła, że zapragnęła wyrwać sobie włosy z głowy
- Harry? – wyszeptała.
- Mary Lou. – przywitał się. – Możesz powiedzieć doktorowi Johnsonowi, że… rozważyłem jego ofertę? I że chcę to zrobić?
- Jaką ofertę? – zapytała nerwowo, kładąc swoją ciepłą dłoń na jego nodze.
Harry westchnął ciężko.
- Zasugerował, że dadzą mi lekarstwo, które… cóż. Zabije mnie. Bezboleśnie.
Mary z przerażeniem zaczerpnęła powietrza.
- I ty ją przyjąłeś? Dlaczego, Harry? – zaczęła płakać.
- Ponieważ, Mary Lou, umieram. W najlepszy przypadku został mi tydzień. Tak powiedzieli lekarze. Cholernie boli mnie całe moje ciało i dłużej już tego nie zniosę. Chcę umrzeć.
- Nie możesz mnie tak po prostu zostawić. – zaszlochała, zaciskając oczy.
- Masz piękne życie do przeżycia, wiesz? – wydusił. – Ja… ja nie mam nic. I zaakceptowałem to.
- Ale ja tego nie zaakceptowałam. – sprzeciwiła się, zakrywając twarz dłońmi. Jej umysł wciąż powtarzał: nie, nie, nie, nie, nie.
Doktor Johnson wszedł cicho, jego oczy instynktownie złagodniały, kiedy zobaczył, że Mary i Harry płaczą.
- Doktorze. – wydyszał Harry. – Chcę to zrobić. Chcę wziąć to lekarstwo. – wyjaśnił.
Doktor jedynie skinął głową i zabrał Mary ze sobą do swojego gabinetu. Kazał jej usiąść i wyjaśnił jej, że Harry umrze bezboleśnie i szczęśliwie.
Nie chciała, żeby umarł, nieważne, czy boleśnie, czy bezboleśnie. Najlepsza osoba, którą kiedykolwiek poznała nie mogła po prostu odejść w mgnieniu oka. Nie, nie mogła na to pozwolić.
- Proszę. – wyszeptała
- Przykro mi. – lekarz poklepał delikatnie jej dłoń. – Dam wam kilka minut na um… rozmowę.
Ale Mary nie chciała rozmowy, chciała Harry’ego. I może była samolubna, ale nie mogła tego znieść.
Więc pobiegła do domu, płacząc i nie patrząc za siebie. Nawet nie wtedy, kiedy Harry krzyczał za nią jej imię i nie wtedy, kiedy pielęgniarka próbowała ją zatrzymać.
- Nie chcę jej widzieć. – wychrypiał. – Zostawiła mnie.
I Mary nie próbowała mu tego wyperswadować, ponieważ, cóż.... to naprawdę nie była jej rola, żeby to robić. Co wcale nie pomagało jej aktualnej sytuacji, biorąc pod uwagę to, że ona widziała Harry’ego każdego dnia, a Gemma, jego siostra mogła go jedynie zobaczyć przez małe okienko w drzwiach. Często posyłała Mary groźne spojrzenia, jednak nie odzywała się do niej ani słowem, jakby myślała: kim ty kurwa jesteś i dlaczego widujesz się z moim bratem?
Mary nie mogła nawet zmusić się do fałszywego uśmiechu. Już nie. Harry był… rozbity. Jego zwykle zdrowe, stonowane ciało stało się kościste. Jego delikatnie opalona skóra zrobiła się blada. Jego pełne, czerwone usta popękały i przybrały taki sam kolor jak jego skóra. I przede wszystkim jego włosy zaczęły wypadać garściami.
Jednak nie potrafiła przestać go kochać. Przez cały ten czas nie mogła ugasić uczucia, które do niego żywiła. To jest miłość, pomyślała. Kiedy kochasz kogoś, nawet kiedy ten ktoś sprawia, że jesteś smutny. I to właśnie robił Harry, powodował, że była niezaprzeczalnie smutna. I tak naprawdę nie była to nawet jego wina. Niemniej jednak wciąż to robił.
- Harry? – zapytała Mary delikatnym głosem. – Wiesz, że cię kocham?
- Wiem. – próbował się uśmiechnąć, ale jego wargi ledwie zakrzywiły się do góry. Jednak liczyła się sama myśl, że próbował.
- Kocham cię. – powiedział, co wywołało u niego napad kaszlu. Mary sięgnęła po szklankę wody, stojącą przy jego łóżku i przypadkowo ją przewróciła, kiedy z ust Harry’ego zaczęła wypływać krew.
Pielęgniarki przybiegły natychmiast i odepchnęły Mary, zanim zdążyła nawet mrugnąć.
~~
Tydzień po wypadku z krwią, Mary odwiedziła Harry’ego ponownie. Miała nadzieję, że poczuł się lepiej.
Kiedy weszła do jego sali, ogarnęła ją śmiertelna cisza, która sprawiła, że zapragnęła wyrwać sobie włosy z głowy
- Harry? – wyszeptała.
- Mary Lou. – przywitał się. – Możesz powiedzieć doktorowi Johnsonowi, że… rozważyłem jego ofertę? I że chcę to zrobić?
- Jaką ofertę? – zapytała nerwowo, kładąc swoją ciepłą dłoń na jego nodze.
Harry westchnął ciężko.
- Zasugerował, że dadzą mi lekarstwo, które… cóż. Zabije mnie. Bezboleśnie.
Mary z przerażeniem zaczerpnęła powietrza.
- I ty ją przyjąłeś? Dlaczego, Harry? – zaczęła płakać.
- Ponieważ, Mary Lou, umieram. W najlepszy przypadku został mi tydzień. Tak powiedzieli lekarze. Cholernie boli mnie całe moje ciało i dłużej już tego nie zniosę. Chcę umrzeć.
- Nie możesz mnie tak po prostu zostawić. – zaszlochała, zaciskając oczy.
- Masz piękne życie do przeżycia, wiesz? – wydusił. – Ja… ja nie mam nic. I zaakceptowałem to.
- Ale ja tego nie zaakceptowałam. – sprzeciwiła się, zakrywając twarz dłońmi. Jej umysł wciąż powtarzał: nie, nie, nie, nie, nie.
Doktor Johnson wszedł cicho, jego oczy instynktownie złagodniały, kiedy zobaczył, że Mary i Harry płaczą.
- Doktorze. – wydyszał Harry. – Chcę to zrobić. Chcę wziąć to lekarstwo. – wyjaśnił.
Doktor jedynie skinął głową i zabrał Mary ze sobą do swojego gabinetu. Kazał jej usiąść i wyjaśnił jej, że Harry umrze bezboleśnie i szczęśliwie.
Nie chciała, żeby umarł, nieważne, czy boleśnie, czy bezboleśnie. Najlepsza osoba, którą kiedykolwiek poznała nie mogła po prostu odejść w mgnieniu oka. Nie, nie mogła na to pozwolić.
- Proszę. – wyszeptała
- Przykro mi. – lekarz poklepał delikatnie jej dłoń. – Dam wam kilka minut na um… rozmowę.
Ale Mary nie chciała rozmowy, chciała Harry’ego. I może była samolubna, ale nie mogła tego znieść.
Więc pobiegła do domu, płacząc i nie patrząc za siebie. Nawet nie wtedy, kiedy Harry krzyczał za nią jej imię i nie wtedy, kiedy pielęgniarka próbowała ją zatrzymać.
BOŻE, PŁACZĘ ;-;
OdpowiedzUsuńNie! Czemu on musi umrzeć? Nie może, no nie wiem kurde np: tak nagle ozdrowieć?! Płaczę ;'(
OdpowiedzUsuńCo za cholernie smutne opowiadanie :(
OdpowiedzUsuńooo placze
OdpowiedzUsuńcały czas rycze
OdpowiedzUsuńWez. To nie moze sie tak skonczyc. Ja tego nie przezyje. Niech on wyzdrowieje. Niech nie bierze tych tabletek. Musza byc szczesliwi. Razem. Czuje sie jakby prawdziwy Harry naprawde umieral. :(((
OdpowiedzUsuńNiby takie krótkie rozdziały , a i tak za każdym razem ryczę ..
OdpowiedzUsuńZa każdym rozdziałem rycze.
OdpowiedzUsuńBłagam dodaj jutro rozdział. Nie wytrzymam dluzej tego napięcia, z każdym rozdziałem płacze jeszcze bardziej. Kocham Cię za to ze piszesz tego bloga i to nie są puste słowa. Harry nie może umrzeć i zostawić Mary Lou jednak to jest Twoja wola i tylko ty o tym decydujesz. Jeszcze raz proszę o dodanie jutro rozdziału😭💖
OdpowiedzUsuńNo i proszę bardzo. Poryczałam się ;( on musi żyć dla niej!!!!!!!!!! Proszę kolejny daj ❤️ Bardzo fajny, ale smutny rozdział ;(((
OdpowiedzUsuńJejuuuuuu, rycze :"(
OdpowiedzUsuńPonieważ kiedy weszłam, byłe dwa nowe rozdziały, powstrzymam się od dłuższego komentarza do tego rozdziału, nie mogę nawet pisać, bo nie daje rady.
OdpowiedzUsuńKocham i dziękuję <3 Już czytam następny
@mysweetloouis
Ale piekne, placze jak glupia
OdpowiedzUsuń